Sraczka i rzygaczka, czyli dlaczego jelita są takie ważne? – część I

wpis w: Bez kategorii | 0

Upłynęło wiele wody zanim medycyna konwencjonalna na nowo odkryła, że Hipokrates miał rację! Jego zasada – NIECH POKARM BĘDZIE LEKIEM, A LEK POKARMEM – często wyśmiewana przez naukę i medycynę ostatnich wieków – po dwóch tysiącach lat zaczyna znowu być doceniana przez naukowców. Niestety wielu lekarzy z pierwszej linii frontu nadal ją ignoruje i woli sięgać po, niekoniecznie dobrze służące zdrowiu, chemiczne medykamenty. 

Wszystko zaczyna się w jelitach… 

W chwili obecnej JELITA nazywa się naszym drugim mózgiem, miejscem gdzie kształtuje się odporność i od którego zależy nasz stan psychiczny. Lęk i depresja w znacznym stopniu właśnie tutaj znajdują swoje siedlisko. BARIERA JELITOWA, którą tworzą mikroorganizmy jelitowe, ochronna warstwa śluzu, nabłonek jelitowy oraz komórki układu krwionośnego, chłonnego, immunologicznego i nerwowego,
to miejsce gdzie świat zewnętrzny kontaktuje się z organizmem. Poza przyswajaniem składników odżywczych pełni jeszcze wiele innych funkcji. 

Dwukierunkowa komunikacja między jelitem a mózgiem nazwana jest osią jelitowo-mózgową. Znaczny wpływ na jej poprawne funkcjonowanie ma flora bakteryjna przewodu pokarmowego, nazywana obecnie MIKROBIOTĄ. Jest to cały ekosystem drobnoustrojów, zasiedlających nasze jelita. Jeśli MIKROBIOTA funkcjonuje w równowadze i zachowana jest łączność oraz właściwa komunikacja między jelitami a mózgiem (OUN)  to mamy do czynienia z EUBIOZĄ – inaczej homeostazą jelitową.

Jeśli komunikacja ta jest zakłócona a w składzie MIKROBIOTY występują zaburzenia to wtedy dochodzi do DYSBIOZY. 

W czym się przejawia owe połączenie między mózgiem a jelitem?

To właśnie temat pierwszej części naszych rozważań…

STRES, LĘK, WARIACTWO

Stres lub lęk, czy też oba łącznie, mogą wywołać poważne zaburzenia czynności układu pokarmowego. Sraczka przedegzaminacyjna? Ktoś tego doświadczył? Czyż nie mówi się „narobił w gacie ze strachu”? Mam psich pacjentów, którzy potrafią dostać biegunki z krwią, kiedy ich właściciele pakują walizki przez wyjazdem.

Wśród psów wycofanych, lękliwych, lub takich które stresują się – pomimo zachowywania pozorów „hej do przodu” obserwuję dużo większą tendencję do występowania problemów z przewodem pokarmowym aniżeli u psów wyluzowanych. Nie chodzi tutaj o odwagę, ale o umiejętność opanowania emocji i akceptacji zmieniających się warunków oraz dostosowania się do zmiennych sytuacji w sposób bezstresowy, który można nawet nazwać „olewaniem” problemów. 

Niektórzy nazywają to samokontrolą, choć może nie do końca o to chodzi, ponieważ samokontrola nie zawsze jest pozbawiona napięcia. Uważam, że często z tym napięciem jest ściśle związana. 

Zwierzęta i ludzie niewiele się pod tym względem różnią. Jeśli żyją pod jednym dachem i reagują w różnych językach –  nieporozumienia są gwarantowane. 

Jednym słowem nasze zachowanie,  nas ludzi, ma wielki wpływ na stan emocjonalny naszych psów (i kotów) a w efekcie nader często na stan ich jelit i żołądka.

Od wielu lat obserwuję jak bardzo zmienia się rola czworonogów w ludzkim środowisku. Uważam, że nie są to zmiany pozytywne. Pies przestał być psem i w związku z tym przestał zachowywać się jak pies. Zbyt często traktowany jest jak dziecko lub zabawka. Widać to wyraźnie na przykładzie, bardzo obecnie modnych ras, jakimi są cavaliery i labradory. Nękają je problemy behawioralne, ale również wrzody żołądka i przewlekłe biegunki, o trudnych do ustalenia przyczynach. 
I to nawet kiedy postępuje się w sposób holistyczny (bardzo modne obecnie słowo), traktując pacjenta jak pełen organizm. 

Oczywiście niezbędne jest przeprowadzenie całego cyklu diagnostyki medycznej, najlepiej ze swoim zaufanym lekarzem weterynarii. Trwa to zazwyczaj dość długo. Często też – nawet po wyizolowaniu czynników chorobotwórczych, ustaleniu trybu postępowania, diety, suplementacji – incydenty biegunkowe nadal się zdarzają. Co ciekawe, gdy ulegną zmianie warunki w jakich zwierzę się znajduje lub na przykład zmienią się ludzie, z którymi przebywa – biegunka ustaje! 🙂

Dlatego w pierwszym rzędzie chcę zwrócić Waszą uwagę na to o czym nikt nie mówi i nad czym się nie zastanawiamy. 

  1. Kiedy do Twojego domu zawita szczeniak poświęć mu czas i zajmij się jego wychowaniem.
    Jeśli w hodowli był do tego przyzwyczajony, to rozważ zakup klatki. Wtedy klatka będzie dla niego azylem, miejscem schronienia i odpoczynku. Jeśli jednak do klatki nie był nigdy przyzwyczajony – poradź się kogoś bardziej doświadczonego czy warto? Często nie zdajemy sobie sprawy jak taki zwierzęcy azyl ułatwia wszystkim życie. Bardzo ważna jest obserwacja zachowania szczenięcia. Karygodne jest traktowanie go jak zabawki, która robi różne śmieszne rzeczy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  1. Jeśli Twój szczeniak w pierwszych dniach robi normalne kupy i ma apetyt – powstrzymaj się od zmiany karmy na inną.
    Nie pytaj na forach „jaką karmę polecacie, bo muszę zmienić mojemu szczeniakowi na inną” Taka zmiana bardzo często kończy się totalną biegunką. Układ immunologiczny małego pieska jest jeszcze niedojrzały i zamiast kończyć szczepienia, będziemy musieli go leczyć. A szczeniak, bez niezbędnych szczepień, będzie siedział w tym czasie w domu i bez możliwości socjalizacji… dziczał. 
  1. Zadbaj o właściwą dietę swojego psa i kota!
    Nie ukrywam, że ja głównie polecam, tak wciąż kontrowersyjne dla wielu lekarzy weterynarii, żywienie naturalne. Nie upieraj się przy tym, że najlepiej mu „służy” to co dla Ciebie jest wygodne. Często właśnie Twoja wygoda  najbardziej „nie służy” jego zdrowiu. Znam psy, które źle reagują na surowe i takie, którym nie pasuje sucha karma. Pamiętajmy, że psy przed epoką suchej karmy też żyły i miały się całkiem dobrze.
  1. Zadbaj o właściwą suplementację prebiotykami i probiotykami. Przypilnuj koniecznie, aby twoje zwierzę w antybiotykoterapii od razu było suplementowane probiotykiem. Suplementacja taka bardzo wskazana jest również dla starszych psów, ponieważ z wiekiem często pojawiają się problemy z trawieniem. Dietę dla starszych psów dobrze jest przedyskutować z dietetykiem zwierzęcym. Jeżeli dochodzą do tego również schorzenia – wskazana jest konsultacja żywienia z lekarzem!
  1. Obserwuj swojego psa.
    Czy udało Ci się zaobserwować jakiś związek między jego problemami a swoim stanem emocjonalnym czy zdarzeniami w twoim otoczeniu? Może poświęcasz mu nadmierną uwagę, sterczysz nad nim kiedy je, trzęsiesz się za bardzo nad każdym jego krokiem? Czy Twój pies chodzi za Tobą krok w krok, do łazienki, do kuchni? Czy jest w stanie spać wyciągnięty na boku, kiedy ty coś robisz? Czy wiesz jak komunikują się między sobą psy, kiedy są same? Warto o tym poczytać i przyjrzeć się bliżej ich potrzebom. Zastanów się ile czasu w ciągu doby Twój pies przesypia? Czy może musi zaspakajać Twoje wygórowane ambicje i spełniać Twoje kaprysy, które w czasach fb i Facebook’a i innych mediów społecznościowych przekształciły się w totalne wariactwo? Czy wręcz przeciwnie – nudzi się do potęgi „entej” ?

To właśnie w psychice rodzi się podłoże do niezidentyfikowanych, przewlekłych, uporczywie nawracających (CHOĆ NIE WSZYSTKICH!) sraczek „stresówek”. 

Na ten aspekt problemów z przewodem pokarmowym zwracam uwagę głównie z tego powodu, że jest on absolutnie niedoceniany i niedostatecznie diagnozowany. Nic zresztą dziwnego, ponieważ tak naprawdę dotyczy ludzi, którzy tworzą dom dla psa, a nie jego samego.

To często właśnie my musimy spojrzeć na samych siebie i zobaczyć się oczami czworonogów. Posiadanie zwierząt jest dla nas bardzo korzystne. Dzięki nim mamy szansę wiele nauczyć się o samych sobie. Poznać czym jest asertywność, odkryć swoje ograniczenia i budować siebie poprzez zrozumienie. To bardzo szeroki temat do współpracy z dobrym behawiorystą i szkoleniowcem. A kto jest dobrym behawiorystą i szkoleniowcem? To ktoś, kto lubi i rozumie ludzi i potrafi skłonić ich do pracy nad sobą w interesie ich zwierzaka. Znacie takich?

cdn…